

Chicago Fire to serial opowiadający o życiu i heroicznej pracy strażaków z Chicago. Żadna praca nie jest bardziej stresująca, niebezpieczna, czy ekscytująca niż strażaków – członków Oddziału Ratunkowego i sanitariuszy z Chicago Firehouse 51. Są to odważni mężczyźni i kobiety, którzy stają oko w oko z niebezpieczeństwem, reagują, gdy wszyscy inni boją się podjąć działanie. Jednak ogromne obowiązki w pracy odbijają piętno na ich życiu osobistym.
Gdy tragedia spotyka jednego z członków zespołu, w powietrzu unosi się sporo poczucia winy i żalu. Porucznik Matthew Casey (Jesse Spencer) stara się pracować normalnie, lecz nie może porozumieć się z porucznikiem Kelly Severidem (Taylor Kinney), z Oddziału Ratunkowego, z którym wzajemnie obwiniają się o śmierć jednego z członków zespołu. Gdy jednak zachodzi wyższa konieczność, są w stanie zakopać wojenny topór i stanąć na wysokości zadania, ratując życie potrzebującym pomocy.
Po tym nieco rozczarowującym, choć niewątpliwie relaksującym początku serial wpada w stary, dobry rytm. Życie towarzyskie w remizie 51 ma się dobrze. Mouch powraca witany radośnie przez swoich kolegów z pracy. Cruz, próbując odkupić swoje winy z poprzedniego sezonu, zachowuje się jak nastoletni chłopiec na posyłki, co niewątpliwie stanowi jeden z ciekawszych przerywników humorystycznych. Sylvia, Otis, gdzieś tam się kręcą w tle, zaznaczając jedynie swoją obecność. Z kolei Herman jak zwykle staje na głowie, by przywrócić uśmiech dziecku poszkodowanemu w wypadku. Pod tym względem serial nie odbiega od swoich standardów.
Dużo czasu poświęcono Severidowi, który w dalszym ciągu cierpi po tragicznej śmierci swojej dziewczyny. Jego rany są otwarte i próbuje je zaleczyć przypadkowymi znajomościami. Na powrót więc przewidziano dla niego rolę playboya, który raczej nie zdecyduje się więcej na poważny związek. To swoistego rodzaju cofnięcie się postaci do początkowych sezonów jest ciekawym zabiegiem dającym pewne możliwości fabularne dla całego serialu. Zwłaszcza że już teraz pojawia się wieloletnia przyjaciółka Sylvii Brett o wdzięcznym imieniu Hope. Postać Severida zawsze zaplątana była w konflikty na tle związkowym, nic więc dziwnego, że i tym razem scenariusz przewiduje dla niego podobne rozwiązanie.